Na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zabrać głos jako pierwszy … czyli zapraszam na kilka słów o tym, co ciekawego wydarzyło się na 17 000 indonezyjskich wysp w właśnie minionym miesiącu kwietniu, który niestety nie okazał się zbyt łaskawy dla wyspiarzy.
Jak się można łatwo domyśleć, zaczynamy od tematu, którym wszyscy są już co bądź, bardzo zmęczeni, jednak od którego ani świat, ani Indonezja uwolnić się wciąż nie mogą – COVID!
Licznik zachorowań na Covid19 z końcem kwietnia zatrzymał się na liczbie 1 650 000 wszystkich wykrytych do tej pory przypadków. Zakażenie Sarscov2 uśmierciło w tym samym czasie 45 000 osób. Przyrost miesięczny liczby nowych zachorowań spadł w kwietniu do poziomu 160 tysięcy w porównaniu z marcowymi 200 tysiącami. Średnia liczba zgonów dziennych w kwietniu, spadla natomiast do 135-ciu w stosunku do marcowej średniej wynoszącej 190-ciu ofiar śmiertelnych dziennie.
Kwiecień jak na Indonezję przystało, był miesiącem świąt religijnych. Trudno by było inaczej, wszak w 270 milionowym Kraju, mieszkają wyznawcy 7-miu „legalnych” religii, wpisanych oficjalnie do tutejszej konstytucji i posiadających teoretycznie równie prawa, patrz Pancasila.
Pierwsi w kwietniu świętowali Chrześcijanie. Niestety Wielkanoc 2021 w Republice przebiegała w podwójnym rygorze ograniczającym radosne celebrowanie. Pierwszym, sanitarnym z uwagi na panującą pandemię korono wirusa oraz drugim, tożsamym wymuszonej asyście wojska i policji w związku z marcowym zamachem samobójczym na katedrę w Makassar na wyspie Sulawesi (Celebes) oraz innym samobójczym aktem terrorystycznym na komisariacie policji w Dżakarta.
13-tego marca świętowali Muzułmanie. Islam rozpoczął 1442-gi w historii, miesiąc postny Ramadan a dzień po nich hinduiści z wyspy Bali świętowali spektakularny Galungan.
„Świętowanie” muzułmanów trwa zresztą do dnia dzisiejszego, razem z postnym Ramadanem, który wyznawcy islamu zakończą w połowie maja, świętami Idul Fitri.
Wspomnianym świętom na wyspach zdominowanych przez Islam, towarzyszy również tradycyjne, masowe odwiedzanie domów rodzinnych, zwane potocznie – Mudik.
Szacuje się ostrożnie, iż Mudik, skłania do podróży grubo ponad 20 milionów wyznawców Allaha. W tym roku, po raz drugi zakazano jednak owych rytualnych przemieszczeń w dniach od 6 maja do po świętach.
Na początku kwietnia nad wschodnimi rubieżami Indonezji przeszedł tajfun Seroja, którego konsekwencjami, były katastrofalne w skutkach osunięcia ziemi w prowincji Nusa Tenggara Wschodnia (Małe Wyspy Sundajskie) . Na wyspach Flores, Lembata, Alor oraz Timor błoto pochłonęło ponad 100 istnień ludzkich.
Inna klęska żywiołowa dotknęła wschodnią Jawę. W okolicy miasta Malang, miało miejsce trzęsienie ziemi o sile 6 w skali Richtera, grzebiące pod ruinami zawalonych domów 7 Osób.
Ostatnią z kwietniowego pasma „czarnych kartek” z kalendarza, zapisał indonezyjski okręt podwodny Nanggala 402. Wybudowana w roku 1978 w Niemczech jednostka, zniknęła z radarów 21 kwietnia nad ranem. Okręt odbywał rutynowe ćwiczenia na morzu jawajskim, płynąć z Jakarta w kierunku miejscowości Banyuwangi, opodal cieśniny balijskiej i wyspy Bali.
W poszukiwania okrętu zaangażowały się dziesiątki jednostek pływających pod banderą czerwono biała, wspomagane pomocą z Malezji, Singapuru i Australii.
Zegar Nanggala 402 szybko odmierzał śmiertelne godziny, do dnia 24 kwietnia, kiedy to teoretycznie wyczerpały by się zasoby tlenu na pokładzie.
Poza tym, głębokość morza w obrębie poszukiwań, grubo przekraczała 700 metrów, uznawane za ostateczną granicę wytrzymałości kadłuba dla zaginionej jednostki.
Krótko po upływie czasowej granicy nadziei, ekipy poszukiwawcze zlokalizowały szczątki okrętu, który jak się wcześniej obawiano i spekulowano, opadł na głębokość prawie 900-set metrów pod powierzhnią wody, ulegając tym samym fizycznemu rozerwaniu kadłuba. Śmierć poniosło 53 marynarzy.
Indonezja, kraj położony na 17 000 wysp i wysepek straciła tym samym, jeden ze swoich 5-ciu okrętów podwodnych. Co ciekawe … nadbałtycka Polska ma podobnych jednostek również 5.
Podobnie jak na całym świecie, również w Indonezji, oczy wirusologów zwrócone są na dzisiaj Indie. Tamtejsza niebezpieczna odmiana korono wirusa, liczona w 300 tysiącach nowych przypadków zachorowań i 2000 zgonów każdego dnia, spowodowała wprowadzenie zakazu wjazdu do RI dla wszystkich obywateli Indii, oraz wszystkich innych, posiadających w historii swojej podróży z dwóch ostatnich tygodni, jakikolwiek epizod indyjski.
Tym nie mniej, mimo obostrzeń do końca miesiąca w Dżakarcie zdiagnozowano już 10 przypadków mutacji india covid.
26 kwietnia w Dżakarcie zakończyły się rozmowy przywódców państw bloku ASEAN z liderem wojskowej junty wojskowej Ming Aung Hlaing’iem. Konsultacje zakończyły się przyjęciem 5-cio punktowej rezolucji, nawołującej Myanmar (dawniej Birma) do zakończenia szybkiego, pokojowego i bez udziału państw trzecich, trwającego od kilku tygodni krwawego, konfliktu wewnętrznego.
W kwietniu opublikowano ciekawą statystykę dotyczącą przywracania normalności w ruchu lotniczym w Indonezji. Według ekspertów, powrót do poziomu z przed Pandemii nastąpi jednak nie tak szybko, jak by się tego można było spodziewać. W ruchu międzynarodowym będzie to mniej więcej rok 2026-ty, natomiast loty krajowe powinny wrócić na przed-covid’owe tory w roku 2024-tym.
Na koniec informacja przestroga. Jak wszyscy wiedzą, kraje azjatyckie, posiadają niezmiernie rygorystyczne i surowe prawo w stosunku do osób przemycających i handlujących narkotykami. Nie inaczej jest w Republice Indonezji, która mówiąc kolokwialnie, nie cacka się z dilerami złapanymi na t.zw. gorącym uczynku.
W kwietniu zapadł wyrok skazujący w sprawie 13-to osobowego gangu przemytników i handlarzy meta-amfetamią. Gangiem dowodziło małżeństwo z Iranu oraz Pakistańczyk a przysłowiowymi „żołnierzami” byli Indonezyjczycy. Jak się można było spodziewać, sąd na Jawie skazał całą grupę na karę śmierci. Można by tu na koniec przytoczyć gorzko brzmiący tytuł Hip-Hop’ owego filmu amerykańskiego – „Get rich or die trying” czego próbować w Indonezji z całego serca … nie radzę!!
by