W niespełna godzinę po tragicznych informacjach napływających z Japonii, obudził się jeden z aktywniejszych wulkanów Indonezji. Lawą spłynął jeden z kilku stożków wulkanicznych wpisanych w światowy pierścień ognia, Karangetang z północy Celebesu.W dniu wczorajszym świat na tragicznym przykładzie przekonał się raz kolejny, iż najbardziej zagrożonym sejsmicznie miejscem globu jest kontynent Azjatycki.
Praktycznie nie ma miesiąca by z tej części świata nie dochodziły informacje o trzęsieniach ziemi, erupcjach wulkanów, tsunami lub innych klęskach żywiołowych.
Trzęsienie ziemi a w następstwie jego tsunami, które doświadczyło wczoraj Japonię jest tej teorii kolejnym dowodem.
Wypada tylko oddać pokłon inżynierii oraz technologii budowlanej dzięki której straty pośród ludności cywilnej zamiast i tak wielkich mogły by być dużo dużo większe.
Światowy „pierścień ognia” czyli pas skorupy ziemskiej o największym wskaźniku trzęsień ziemi i aktywnych wulkanów przebiega przez kilka krajów Azjatyckich pośród których najbardziej dotykana klęskami jest najczęściej Japonia, Filipiny i wyspiarska Indonezja.
Wczoraj w godzinę po tragicznym w skutkach japońskim trzęsieniu ziemi doszło do erupcji wulkanu na północnych rubieżach archipelagu Indonezji, w miejscu położonym relatywnie najbliżej Filipin i Japonii.
Eksplodował wulkan Karangetang emitując lawę oraz wyrzucając do atmosfery ogromne ilości pyłów i gazów.
1784 metrowy Karangetang jest jednym z najbardziej aktywnych wulkanów tego największego wyspiarskiego państwa świata. Przypomniał o tym już w sierpniu ubiegłego roku zabijając cztery osoby a setki innych zmuszając do ewakuacji.
Miejscowi wulkanolodzy oświadczyli, iż w obliczu takiego obrotu spraw należy i tym razem niezwłocznie przeprowadzić ewakuację mieszkańców okolicznych wiosek.
Wydaje się to tym bardziej słuszne gdy słuchamy doniesień o kolejnych wstrząsach w kraju kwitnącej wiśni.
by