Wiadomości Indonezja / Archipelag : Jokowi vs Prabowo czyli indonezyjskie zapasy w stylu wolnym

Do decydującego starcia w indonezyjskich wyborach prezydenckich pozostał już tylko niespełna miesiąc. Obaj kandydaci na fotel prezydenta republiki dwoją się i troją  by pozyskać możliwie jak największą część elektoratu niezdecydowanego oraz biernego podczas wyborów z przed miesiąca. A jest o kogo walczyć, ponieważ  tych którzy nie poszli na wybory parlamentarne, było jak na warunki indonezyjskie całkiem sporo, bo aż 20 %.

Jokowi oraz Kalla próbują prowadzić kampanię pozytywna, polegającą na merytorycznym przekonywaniu potencjalnych wyborców do głównych punktów swojego programu, do których zaliczają się przede wszystkim walka z korupcją, nepotyzmem, nietolerancją religijną oraz ogólnie rozumianą biedą. Wyborcy znający się choć trochę na polityce, wiedzą iż wiele wskazuje na to że nie są to i tylko puste słowa. Gwiazda Jokowi zabłysnęła lat temu kilka w jawajskim mieście Solo, którym sprawnie zarządzał i które równie sprawnie oczyścił z tych wydawało by się absolutnie wpisanych w indonezyjską tradycję przywar. Kariera w Solo wyniosła go na urząd gubernatora Dżakarty, którego to nie zdążył dopełnić, startując w niniejszych wyborach. Tym nie mniej podczas dwuletniego gospodarzenia w stolicy pokazał, iż konsekwentnie realizuje swe życiowe kredo. Czy to wystarczy by zebrać wymaganą ilość głosów na całym archipelagu pokażą najbliższe tygodnie.

Kontrkandydat Prabowo preferuje całkiem inny styl komunikowania się z wyborcami, inny styl oratorski i całkowicie inną osobowość polityczną. Wojskowa przeszłość daje się wyczuć w każdym mniej lub bardziej wyreżyserowanym geście, co zjednuje mu wielu tęskniących za czasami Suharto w myśl nadwiślańskiej maksymy  „Za komuny było lepiej” tudzież „Tylko twarda ręka” itp Czy jest to recepta na prezydencki fotel? …. Dzisiaj jeszcze nie wie nikt?

Niestety tak jak to często i w wielu miejscach na świecie bywa, zapasy wyborcze im bardziej zacięte i wyrównane, tym bardziej implikują chwyty poniżej pasa, dające szansę położenia przeciwnika na łopatki w nieprzepisowy lecz czasami skuteczny sposób.

Sztab wyborczy duetu Jokowi – Kalla jak do tej pory nie posunął się do żadnego nieczystego zagrania. Kalla pokazał się jednak jako twardy, wytrawny i doświadczony gracz, wysuwając partnerowi Prabowo, Hattcie zarzut niestosowania się do maksymy „Jedno prawo dla wszystkich”. Oskarżenie padło w kontekście syna Hatty. Syn polityka mimo, iż spowodował wypadek  w którym zginęły dwie osoby, uniknął surowej kary a sprawę zamieciono pod dywan. Kalla przypił również do zarzutów korupcyjnych kierowanych w obóz Prabowo, oferując nagrodę pieniężną każdemu, kto udowodni mu jakiekolwiek przestępstwo korupcyjne.

Do tej pory nie wyciągnięto jednak na polityczny ring grzechów głównych generała Prabowo z czasów wojny w Timorze Wschodnim, służby w prowincji Papua oraz krwawego stłumienia protestów studenckich pod uniwersytetem Trisakti w Jakarcie w czasie obalania dyktatury Suharto.

Niestety obóz Prabowo zabrał się za agitację wyborczą w inny, znany z Suhartowskiego okresu „order baru” sposób. Na Jawie zgłoszono kilkanaście  wypadków wizytowania domów przez umundurowanych jegomości i nakłaniania w mało demokratyczny i merytoryczny sposób do oddania głosów na listę numer 1-en czytaj na Prabowo. Do tak prowadzonej pozakulisowej kampanii wyborczej, dołączyły w tym tygodniu kolejne niekonwencjonalne posunięcia medialne. W tabloidach pojawiły się informacje jakoby Jokowi nie był 100 % Indonezyjczykiem, gdyż jego Ojciec pochodzi z Singapuru. Nie trzeba być w tym wypadku politycznym Einsteinem, by zrozumieć iż Singapurczyk znaczy Chińczyk, a ten z kolei to nie muzułmanin,  więc co za tym idzie, nie jest to najlepszy wybór dla  muzułmańskiej Indonezji. Jokowi zdementował co prawda  te absurdalne doniesienia, dokumentując jawajskie pochodzenie swoich rodziców, jednak  o nieodwracalnych skutkach pomówień trudno w tej chwili jednoznacznie dyskutować.

Inną kaczką dziennikarską próbującą podciąć autorytet Jokowi, była wrzucona kilka dni temu informacja dotycząca interpretacji litery „H” stawianej przed nazwiskiem kandydata. „H” w ogólnie obowiązującym systemie, oznacza termin Haji, a wiec określa człowieka który zdążył już odbyć świętą pielgrzymkę do Mekki, jak to ma miejsce w przypadku Jokowi. Tabloidy doniosły jednak, iż ów dodatek  w przypadku „Kandydata numer 2” oznacza nie Haji lecz Hubertus, a to jak każdy pobożny muzułmanin wie, imię na wskroś katolickie, czyli po prostu mało prezydenckie.

Jokowi i tutaj broni się odpierając te mało wyszukane ataki, ale tak naprawdę nie wiadomo jaki mają i będą  miały wpływ na kształtowanie się opinii społecznej.

W Indonezji nie przeprowadza (publikuje) się tak jak to ma miejsce w Europie prognoz i sondaży wyborczych, mogących rzucić światło na poziom nastrojów. Od czasu do czasu pojawiają się tylko tu i tam prognozy w kontekście, miast, tudzież pojedynczych prowincji i regionów. I tak w Dżakarcie większość zgarnia Jokowi w Medan zaś generał Prabowo. W sundajskim Bandung chcą by to ten pierwszy rządził Indonezją a w prowincji Aceh stawiają na generała itd.

Trudno więc tak do końca prorokować efekt finalny. Trudniej tym bardziej, iż te same sondaże wróżyły partii PDI Walka miażdżące zwycięstwo w ubiegło miesięcznych wyborach parlamentarnych z wynikiem ponad 40 %, a skończyło się raptem na 20 i kilku. Wypada więc poskromić entuzjazm lub pesymizm i traktować je co najmniej z przymrużeniem oka.

Wracając jeszcze raz do religijnych podchodów Prabowo, warto poruszyć jeden delikatny wątek. Otóż najbardziej radykalny odłam islamistów na archipelagu, front obrońców Islamu (FPI), stojący za wieloma atakami wandalizmu podszytego pobudkami religijnymi, zapowiedział, iż zapewni Prabowo zwycięstwo wyborcze, jeśli ten zagwarantuje w powyborczej rzeczywistości realizację programu FPI. Wydaje się nawet , że polityczny targ został już dobity. W poniedziałek indonezyjscy Ulemowie ogłosili fatwę, iż każdy kto zagłosuje na duet Jokowi-Kalla dopuści się grzechu postępując nieczysto.

A wszystko to sprawia, iż zaprawdę niesamowicie ciekawe jest jak rozłożą się głosy w decydującym rozdaniu kart 9 lipca. Tak naprawdę pokażą one w pewnym sensie, jaka część Indonezji zdążyła w czasie 15 lat demokracji pokochać nowe wartości a jaka wciąż tkwi mentalnie w historii. Pokażą one również jak i gdzie przebiega, linia fanatyzmu religijnego, która dzieli naród. Pokaże wreszcie oraz przede wszystkim, czy wyborca na archipelagu to wciąż biedny, ciemny lud, który można zastraszyć urobić i przechytrzyć, czy jest to już świadomy i myślący twór „Orang Indonesia Baru”.

Facebooktwitterredditpinterestlinkedinmailby feather

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*