W poniedziałek w Dżakarcie podjęto decyzję o budowie elektrowni atomowej. Jednak nie wszyscy uczestnicy indonezyjskiej sceny politycznej podchodzą do tych planów z takim samym entuzjazmem.W Republice Indonezji podobnie jak w innych rejonach kuli ziemskiej coraz głośniej i częściej dyskutuje się o konieczności pozyskiwania dodatkowej energii przy pomocy rodzimych elektrowni atomowych.
W miniony poniedziałek rząd w Dżakarcie podjął decyzję o budowie takowej elektrowni w prowincji Bangka Belitung na południowo wschodnich rubieżach Sumatry.
Plan stał się od razu „medialny” oraz spotkał się z ostrą krytyką opozycji parlamentarnej w tym byłej prezydent Indonezji Megawati Soekarnoputri.
Pani ex prezydent będąca jednocześnie córką pierwszego prezydenta republiki Soekarno, pełniąca również funkcję przewodniczącej Indonezyjskiej Demokratycznej Partii Walki stwierdziła iż własna energia atomowa to wariant na chwilę obecna niedopuszczalny dla Archipelagu.
Pani Soekarnoputri podkreślił wielokrotnie, iż Indonezja nie jest wciąż gotowa na tego typu rozwiązanie głównie z powodu warunków naturalnych panujących w kraju.
Cały Archipelag znajduje się na tak zwanym pierścieniu ognia ziemi, co naraża go między innymi na regularne trzęsienia ziemi.
Najlepszym dowodem na zagrożenie jakie nieść może klęska trzęsienia ziemi w okolicy najbardziej nawet zaawansowanej technicznie elektrowni atomowej, jest historia awarii japońskiej elektrowni atomowej Fukushima w Japonii.
Wydarzenia w kraju kwitnącej wiśni oraz częstość drgań sejsmicznych w Indonezji sprawiają, iż trudno nie przyznać racji słowom Pani Megawati Soekarnoputri.
by